środa, 11 grudnia 2013

Coraz bliżej święta...

Zbliżają się święta... Zbliża się ich magia... 
Wszędzie słychać świąteczne piosenki...
Pachnie piernikami...
Wszędzie są świąteczne dekoracje.. 

U mnie jest dobrze i to wszystko... 

Przecież nie będę pisać, że zbliża się dzień, w którym rok temu wszystko się zaczęło...
Przecież nie będę pisać, że zbliża się kontrolna wizyta u lekarza i usg...
Przecież nie będę pisać, że czekam na jedną z ważniejszych decyzji w moim życiu...   
zaczarowana126

wtorek, 12 listopada 2013

Little things...


Ostatnio dużo się dzieję. W moim życiu tyle się zmieniło. Dowiedziałam się m.in., że wiele moich znajomych bardzo dopingowało mnie w mojej walce, szkoda, że wiem o tym po czasie....

Czuję się dobrze, ale bywają ciężkie dni... wtedy naprawdę brak mi sił... 
Przez ostatnie tygodnie miałam trzy trudne dni, niskie ciśnienie, bóle głowy, senność... Takie dni chcę tylko przespać, ale teraz to nie jest takie proste... Jest przecież szkoła...jest jakieś życie...

Staram się żyć tak jak kiedyś, ale to nie jest takie proste... Wszyscy wokół trzymają za mnie kciuki, dopingują mnie, teraz już wiem, że cały czas muszę być silna! Ta siła jest we mnie, ale muszę ją wydobyć! Siłę dają mi przyjaciele, muzyka, które mnie napędza... Jest moim życiem, paliwem!     



Piosenka, dzięki której przetrwam wszystko! 
http://www.youtube.com/watch?v=FNZ_6XILI3E
   

 zaczarowana126

Internetowe zakupy :)

Szaleństwo na allegro 


W trakcie chemioterapii jak i przerwach między nią niestety nie mogłam chodzić na zakupy, a musicie wiedzieć, że ja to po prostu kocham. :) Zaczęło się, więc kupowanie przez Internet. Wyszukiwałam prawdziwe perełki w atrakcyjnych cenach i tak nabyłam kolejno spódniczkę, dwie bluzeczki, dwie peruki, naszyjnik, bransoletkę z moją grupą krwi. :) Podekscytowana czekałam tylko na realizację zamówień i wyszukiwałam, a wręcz polowałam na nowe rzeczy. Zakupy te miały, jednak swoje wady. Niestety nie mogłam ich przymierzyć czy po prostu dotknąć. "Motorem napędzającym" moje działania była po prostu chęć nabycia tych rzeczy i odświeżenia garderoby. :) W trakcie tych internetowych zakupów "upolowałam" niebanalny zegar ścienny w atrakcyjnej cenie, który idealnie pasował do wystroju w moim pokoju.  Zakupy robiła też dla mnie moja mama, a wyglądało to dość śmiesznie. Siedziałam w samochodzie na parkingu, a mama przynosiła mi kilka par butów, kurtkę, piżamę, ja przymierzałam te rzeczy i decydowałam się na zakup kilku z nich. Raz mama kupiła mi torebkę, na którą spoglądałam stojąc na parkingu przez szybę w samochodzie. ;)  

Już kilka miesięcy później pierwszy raz weszła do sklepu. Czułam się świetnie, byłam przecież w swoim żywiole. Do tej pory byłam już w kilku sklepach odzieżowych i drogerii, ale nie mogę jeszcze "odwiedzać" marketów, centrów handlowych itd.. W tym czasie kupiłam już trzy pary kolczyków, bluzkę, dwie sukienki, kilka kosmetyków. :) Każde zakupy były dla mnie przyjemnością i poczułam się tak jak kiedyś . Bądź co bądź chyba za bardzo poczułam wolność, ponieważ kilka razy przez to moje uczucie i twierdzenie, że jestem zdrowa zapomniałam zażyć lekarstw. . . Obiecuję, że się poprawię. :)   Tymczasem szykuję się na "polowanie", a moja zwierzyną będą buty. :) 


PS: Nie robię sobie zdjęć podczas zakupów, bo nie mam jak sobie zrobić zdjęcia. :) Ręce ma zajęte, trzymając torby z zakupami. :)  



zaczarowana126

piątek, 25 października 2013

Krótko i na temat :)

Dzisiejszy post będzie bardzo krótki, ale będzie zawierał dwa bardzo ważne dla mnie słowa, które mają głębszy sens. 



SIŁA WIARY


zaczarowana126

niedziela, 13 października 2013

WEEKEND

Hej!

Tak jak napisałam w moim ostatnim poście postanowiłam nadrobić zaległości związane z blogiem. 

No to zaczynamy!

Dzisiaj, właśnie dzisiaj poczułam, że żyję! To piękne uczucie! Tak fantastycznie jest wiedzieć, że mogę coś zrobić, coś co przez ponad pół roku sprawiało mi trudność. Dziś wiem, że moja walka z rakiem się skończyła. Wygrałam! Pokonałam zło! To ogromny satysfakcja i ogromny powód do radości. Mam nadzieję, że czytelnikom mojego bloga choć w 1% przekaże moją pozytywną energię, która mnie dzisiaj po prostu rozpiera. Jest godzina 23.51, a ja siedzę sobie przy komputerze, piszę post. W okresie leczenia to było nie do pomyślenia, ale teraz wszystko jest inne.

Zmieniło się wiele rzeczy, a m.in. moje podejście do życia, do pewnych sytuacji, zmiana zachowań, przyszła też dojrzałość. Potrafię spojrzeć śmierci w oczy... i wiecie co ? Już się nie boję !!!

WYGRAŁAM 

Dzisiaj był wyjątkowy dzień, po za tym cały weekend był udany. Mimo to właśnie ten dzień  zapadnie mi w pamięci. Spędziłam cudowne chwilę w rodzinnym gronie, poczułam, że mogę wszystko (prawie wszystko). Wiem, że z każdym dniem jest lepiej i cały czas będzie lepiej.

Zbliża się następna kontrola, to już za dwa dni. Nie boję się, wierzę, że wszystko jest dobrze. Morfologia będzie zadowalająca tak jak mój dzisiejszy humor.

Pozdrawiam wszystkich walczących i jednocześnie zagrzewam do dalszego boju. Mi się udało i Wam też się uda ! Wierzę w to i modlę się o to każdego dnia.

zaczarowana126

poniedziałek, 30 września 2013

WIELKI POWRÓT !

Hej, hej, hej...

Strasznie dawno mnie nie było...
Działo się tyle, że nie wiem od czego mam zacząć.


Może od początku. 
Wakacje były udane, ale czas wrócić do rzeczywistości. Zaczęła się szkoła, więcej obowiązków. Stąd też mało postów na blogu. :( Nauczanie indywidualne trwa, ale już w drugim semestrze "Witaj szkoło!". No, hahaha. :D Rodzinna impreza była mega udana, były też moje urodzinki. Wiele pięknych wspomnień i prezentów urodzinowych. Samopoczucie ?  Bardzo dobre, oczywiście bywają złe dni, ale przecież każdy je miewa. Z oknem piękna złota jesień i niech ta jesień trwa jak najdłużej. Już niedługo kolejny post.

zaczarowana126

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Lirycznie...

Dzisiaj dość poetycznie, tak bardzo lirycznie. Kilka ciekawych wersów z książki, która ostatnio "wpadła" mi w ręce, bo poezja ukoi Twoją dusze i serce. 

                                                                                           dziecinne argumenty słonecznego promienia

"I choćbyś miał w duszy tysiąc zgryzot, a w sercu może łez, znajdź jednak na jego dnie uśmiech.
Położysz go na spłakanych oczach, a uśmiechną się.
Położysz go na ustach spragnionych, a wyda się im jak kropla rosy.
Położysz go na serce zziębnięte i ogrzejesz je.
Pokażesz go duszy udręczonej, a ona na moment zapomni o udręczeniu. 
Uśmiechem miłości zapełnisz noc bezsenną i pełną zgryzoty, zetrzesz nim z warg ludzkich słowo przekleństwa.
Uśmiech jest wielkim szczęściem ludzi bardzo biednych, którzy sami już go w sobie nie znajdą. Uśmiech jest złotym dzieckiem miłości, a oni mają serce wyschnięte, już bez miłości. Trzeba im ją przypomnieć. 
[...] Pisz o każdym pyłku nawet, bo wielka miłość pyłek w świat zamieni. Młodość jest pyłkiem słońca..."

rozmowa z zegarem o bezgrzesznych latach  

"Ode dnia do dnia, od chwili do chwili
Żyliśmy życiu mądremu na wspak,
Godziny marły, a myśmy liczyli
Szczęście na wieczność...
                    O, tak, o tak, o tak !
...
Serca się psują, psują się zegary, 
Wszystko umiera...
                    O, tak, o tak, o tak !

Ale raz jeszcze przypomnijmy wzloty, 
Wracajmy myślą na gwiaździsty szlak!
Cofnijmy wskazówki i lećmy w wiek złoty...
Niech żyje młodość!
                            O, tak, o tak, o tak !"  

 Kornel Makuszyński, "Bezgrzeszne lata"


zaczarowana126 

czwartek, 15 sierpnia 2013

Kolorowe chusteczki :)

W kropki, w paski... 
I oto ukazał się pierwszy post tematyczny. :) 

Dzisiejszy post dotyczy mojej "kolekcji" chustek. Jadąc do szpitala w domu miałam tylko dwie chustki, a były one jeszcze z czasów dzieciństwa. Wracając po szóstej chemii miałam już 16 chustek + dwa kapelusze. :) Zaczęło się banalnie... 
Rodzina, która mnie odwiedzała zawsze podarowała mi jakąś chustkę, gdy zakładam każdą z nich czuję się w niej dobrze, bo wiem, że dostałam ją prosto z serca. Kupiłam nawet dwie peruki, ale jak się okazało niepotrzebnie, ponieważ w chustce jak i bez czuję się komfortowo. Choć czasami tęsknię za moimi długimi włosami, pocieszam się, jednak myślą, że przecież włosy odrastają. Tak jeden sensowny argument, ale mimo to jakoś nie zawsze mnie nie pocieszał, a szczególnie w tych trudnych chwilach. Dopiero, gdy o moich chustkach myślałam jak o włosach poczułam się znacznie lepiej, bo przecież chustki można zakładać na różne sposoby, a włosy różnie układać. :) Wszyscy wokół mnie mówią, że włosy po chemioterapii są gęstsze, bardziej lśniące, piękniejsze i tą myślą również się pocieszam. 
Dzisiaj już w pełni akceptuje siebie i swój wygląd, bo wiem, że zdrowie jest najważniejsze, a gdy mam założoną na głowie chustkę przypomina mi się dzieciństwo, czyli najpiękniejszy okres w moim życiu. Przeraża mnie tylko jedna myśl, że niedługo wkraczam w dorosłość i świat moim zdaniem okrutny...
zaczarowana126 
    
PS: Dodaję zdjęcia mojej kolekcji. :) 
Układam je w szafce kolorystycznie, według wzorków i dzielę ze względu na porę roku. :)







czwartek, 1 sierpnia 2013

POWRÓT

Zaczęło się w piątek....

Tak, właśnie w piątek poczułam ból po lewej stronie szyi. Sam ból szyi nie wystraszyłby mnie nigdy tak jak teraz. Uściślijmy, choruję na nowotwór węzłów chłonnych. Myśl o tym, że mogę mieć powiększone węzły była dla mnie okropna. Było przecież wiele wytłumaczeń mojej dolegliwości, ale dla mnie nic nie było potwierdzenie tego jak się czuję. W sobotę też był ból i coraz bardziej zaczynamy myśleć o wizycie lekarskiej, ale ja jej nie chcę... boję się... Łudzę się, że to nic takiego, że pewnie źle spałam w nocy i dlatego boli mnie szyja.
Jest niedziela, mam spuchniętą szyję i w głowie setki kołujących myśli. Planowany wyjazd do rodziny nie dochodzi do skutku. Myślimy, że może być to świnka, bo objawy są podobne, ale w końcu mama się decyduję. Chcemy jechać na pogotowie, bo nie możemy się dodzwonić do kliniki, ale w końcu udaję nam się zasięgnąć porady Pani doktor, która miała dyżur. Mówi wprost, że na pogotowiu nie mogą dokładnie przeanalizować i zdiagnozować moich dolegliwości. Jest decyzja, trzeba jechać. Już dwie godziny po telefonie do kliniki jesteśmy spakowane i pół godziny później ruszamy w trasę. Na miejscu jesteśmy około godziny osiemnastej. Lekarz informuję nas, że musimy zostać. Po badaniu i pobraniu krwi tata wraca do domu, a my z mamą zostajemy w klinice pełne obaw, czekamy na wyniki, poniedziałkowe badanie ultrasonograficzne. W klinice spotkamy wiele znajomych osób i widzimy wiele nieznajomych twarzy. Trafiamy do pokoju dwuosobowego, do koleżanki, którą już dobrze znam. Pani doktor mówi nam, że moje dolegliwości mają raczej podłoże infekcyjne, ale wszystkie możliwości należy sprawdzić. Mija noc, jest poniedziałek, czekamy na usg. Około godziny trzynastej jesteśmy już na badaniu. Na szczęście wszystko jest w jak najlepszym porządku. Ruszamy na badanie rtg zębów, które zostanie wykonane niedaleko kliniki. Po drodze kupujemy jedzenie i wracamy do szpitala. Tam meldujemy się i czekamy na wynik. Następnego dnia jest już wynik i trzeba iść do stomatologa na dalszą konsultację. Na miejscu nie wszystko idzie zgodnie z planem, ale dzięki mamie pokonujemy wszelkie przeciwności i po wizycie wraz ze znajomymi wracamy do klinki. Tam Pani doktor mówi nam o wynikach morfologii i możliwości wyjścia do domu. Już około piętnastej mamy wypis, wyniki są dobre, na szczęści to była tylko infekcja, crp spada. Czekamy na transport (jedzie po nas tata) i wieczorem jesteśmy już w domu. Cieszę się, że wszystko jest dobrze.           
zaczarowana126

czwartek, 25 lipca 2013

Posty tematyczne :)

Już wkrótce... 

Już wkrótce ukażę się cykl moich postów tematycznych dotyczących choroby, zdrowia, mody i nie tylko... Serdecznie zapraszam do odwiedzania mojego bloga, czytania postów i dodawania komentarzy. :)

zaczarowna126



PS: Dodaję zdjęcia roślin, które zobaczyłam w czasie mojej ostatniej wyprawy po jeziorze. 
Zdjęcia niestety nie są mojego autorstwa, bo zapomniałam telefonu, ale na pewno już niedługo dodam te, które sama zrobiłam. :)
Na zdjęciach grążel żółty i grzybień biały. 



poniedziałek, 22 lipca 2013

Promyk słońca ... 


"Na świecie wszystko jest piękne, nie ma na nim nic brzydkiego, lecz najpiękniejsza jest radość." 

Kornel Makuszyński, "Bezgrzeszne lata"  

        Wyżej napisany cytat pochodzi z książki, którą zaczęłam czytać w niedzielne popołudnie. Wczoraj na chwilę byli goście, były krótkie rozmowy, był spacer z mamą, przyjaciółką, było zdrowie...
       Dzisiaj nie jest już tak kolorowo, jest upalnie... Samopoczucie też nie jest dobre. Dzisiaj było poranne osłabienie, teraz jest już o wiele lepiej, było już tak po południu. Czułam się na tyle dobrze, że postanowiłam zrobić porządek w kartonie z moimi rzeczami. Było przesiadywanie w ogródku i słodkie lenistwo w domu, był spacer, "wizyta" w sklepie...
       Na jutro brak planów. Prawie jak każdego dnia... W ostatnim czasie z nudów i dla rozrywki "połknęłam" trzy książki, uszyłam koszulkę, ciągle się uczę pomimo, że są wakacje, ale muszę jakoś nadrobić czas, który ktoś podstępnie mi ukradł... 
zaczarowana126  

sobota, 20 lipca 2013

Lato, lato, lato wszędzie ... 

Pogoda była dzisiaj fantastyczna, odpowiednia dla mnie, a po za tym przyjemność dawało nawet spoglądanie przez okna na słoneczko i kołyszące się na wietrze liście drzew. Pobudka około godziny dziesiątej, poranna toaleta, śniadanko, a następnie moje kucharskie popisy. :) Tym wspomnianym "popisem" była zrobiona przez ze mnie sałatka "GyroS" (no dobrze, sos nie był w moim wykonaniu, przygotowała go moja mamusia) .Pisząc ten post właśnie się nią zajadam. :) Później czytałam książkę i robiłam porządki w mojej domowej "bibliotece". Wieczorem wyskoczyłam też z przyjaciółką na godzinny spacer. Był śmiech, muzyka, wspólne zdjęcia, wspominanie dawnych czasów (wiem, że brzmi to jak opowiadanie babci, ale tak było). :) Ciąg dalszy wieczoru, z resztą jak i prawie cały dzień spędzony w towarzystwie mojej niezastąpionej przyjaciółki-mamy. 

Ostatnio dużo myślałam, szczególnie o tym co przeszłam, co wydarzyło się przez te pół roku. Dziś już wiem, że jestem silniejsza, bardziej dojrzała, no i trochę urosłam. :) Nigdy nie powiedziałabym, że w wieku szesnastu lat będę nosiła chustkę na głowie, ale gdy tak na siebie patrzę przypomina mi się jak wyglądałam w dzieciństwie, bo przecież w tym czasie najczęstszym moim nakryciem głowy były właśnie chustki. Włosy już troszkę odrosły i rzęsy też odrastają. 
W głowie ma jednak mętlik i setki kotłujących się myśli. Myślę szczególnie o przyjaciołach, znajomych, których poznałam w klinice. Zastanawiam się skąd biorą siłę na walkę z chorobą, na żarty, wygłupy i w końcu skąd mają w sobie pozytywną energię. Wierzę, że wszyscy będą już niedługo zdrowi i ktoś tam wysoko czuwa nad nimi i dam im jeszcze więcej sił, zdrowia, radości. Przecież nikt nie powiedział, że człowiek chory jest smutny. Trzeba pamiętać, że zawsze jest iskierka nadziei i czasami może z niej powstać naprawdę duży płomień. Wszystkim, którzy przeszli podobne piekło lub je właśnie przechodzą życzę wiary w siebie, swoje siły, w ludzi i przede wszystkim w Boga. 

zaczarowana126

piątek, 19 lipca 2013

WOLNOŚĆ  

Pisząc ten post już nie mam szwów (na ranie po kateterze) . Nareszcie koniec z opatrunkami ! Dzisiejszy dzień minął głównie na leniuchowaniu, był też krótki wyjazd i spacer z przyjaciółką. :) Wczoraj kontynuowałam moją wakacyjną lekturę, robiłam porządki w szafie, niestety jakoś nie miałam ochoty na naukę ... Była też praca nad latawcem no i oczywiście pierwsza próba lotu. Mimo dobrych warunków atmosferycznych próba ta była nieudana ze względu na złą konstrukcję latawca, jednak radość sprawiła mi sama praca nad nim. :)  Pogoda nie nastraja dziś optymistycznie, ale cóż, przecież nie zawsze może być pięknie i kolorowo. Nie narzekam i biorę się w garść. Samopoczucie jest dobre, choć towarzyszy mi mały ból głowy, ale przecież nie tak ból już wytrzymałam. :) Pozdrawiam. :)
 zaczarowana126   

PS: Załączam zdjęcie, co prawda nie jest to mój latawiec, ale cóż. :) Mam nadzieję, że po wykonaniu zdjęć mojego latawca dodam je w kolejnych postach. :)







środa, 17 lipca 2013

Summer !!!
Dzisiaj dzień zdecydowanie na plus :) Najpierw rower wodny z najukochańszymi rodzicami, następnie spacer z przyjaciółką i spotkanie ze znajomymi. Po prostu dzień pełen wrażeń i jeszcze dopisała pogoda. Ostatnio wymieniamy kolekcje. Szafa pęka w szwach, ale cóż. :) Od czasu do czasu trzeba odświeżyć garderobę. 

Spotkania z rodzinką i już niedługo wielka impreza rodzinna. Humor już coraz bardziej dopisuje i w końcu cieszę się z tych wakacji. Dobrze, że mam wokół siebie rodzinę, przyjaciół, znajomych. To właśnie dzięki nim wiem, że dam radę mimo wszystko :) 

Po ostatniej chemii jeszcze zawitałam do szpitala na pięciodniowy "urlop".  Był to mój (mam nadzieję) ostatni pobyt w tym miejscu. Następnie do domku i już tylko kontrole. Oczywiście jeszcze dwudniowy pobyt na chirurgii i usunięcie kateteru. Nareszcie wolność ! Już w piątek zdejmujemy szwy i będę żyła normalniej :) Następna kontrola dopiero na początku sierpnia ! Yeah ! ;) Życie jest piękne ! ;)

Plany na jutro ? Jeśli dopisze pogoda, kończę robić latawiec i mam nadzieję, że jutro będzie pierwsza próba lotu. :) Mam nadzieję, że uda się też jutro wyskoczyć na mały spacerek z przyjaciółką. Po za tym robię porządki w szafie i kontynuuje moją wakacyjną lekturę. :) W planach mam jeszcze  dalsze kształcenie z matematyki. :)      
 zaczarowana126




piątek, 5 lipca 2013

Dobre wiadomości !!!

Ciąg dalszy z "Teraźniejszości" 

Ostatnio byłam na badaniu scyntygraficznym kości i ma dobre wiadomości. Już po tygodniu był wynik, oczywiście prawidłowy. Także wcześniejszy wynik z pobranego wycinka był prawidłowy. ZERO KOMÓREK NOWOTWOROWYCH !!! Chwilo trwaj... 
Wyniki z morfologii także dobre, choć odrobinkę spadły od ostatniej kontroli, ale nie mam czym się przejmować, bo trochę jeszcze potrwa dojście do bardziej stabilnych wyników. Były pierwsze w tym roku lody, choć mogłam jeść tylko roztopione i tak były pyszne. Był też kawałek grillowanej kiełbaski, ta dieta wątrobowa :D Miej się dobrze moja wątrobo, bo już nie mogę wytrzymać na tych gotowanych posiłkach.  

Wczoraj ogarnął mnie totalny szał zakupowy ! Kupiłam prawdziwe perełki w atrakcyjnych cenach. Wywołałam kilka zdjęć z przyjaciółmi.  Pisałam także z moją przyjaciółką i znajomą, które zdecydowanie poprawiły mi humor i sprawiły, że powoli zaczynam wierzyć, że świat jest lepszy...  Rośnie też moja wiara w siebie i swoje możliwości. Dzisiaj cudowny spacerek z kochaną mamą :) 
Dzień minął dobrze, ale bez specjalnych atrakcji. Odwiedziła mnie babcia i jak już wspomniałam wyszłam na świeże powietrze. Pogoda jest piękna, a co najważniejsze odpowiednia dla mnie. 

SZPITAL 
Przyjeżdżamy do kliniki ze spadkiem wyników. Trafiamy na naszego ulubionego sąsiada z pokoju i przebywamy w naprawdę świetnym towarzystwie. Wyniki powoli rosną. Dobrze bawię się z moim małym kolegą z pokoju. Pierwsze dwa dni chemioterapii płyną całkiem szybko, ale niestety czuję ból, zmęczenie... Cierpię... Podobno cierpienie przyspiesza dojrzałość i tak chyba stało się też w moim przypadku. Zaczynam doceniać małe rzeczy, które kiedyś dla mnie były normalnymi drobnostkami. Nie zgadzam się na wszystko i wiem ile jestem warta. Obdarowuję wszystkich tym co mam w sobie najlepsze. Trwa chemia... Chyba ktoś rozpalił we mnie ognisko, czuję, że leki palą mnie od środka. Nie jest dobrze... coraz większe zmęczenie, ból, senność... Kolejny długi weekend w szpitalu... Mój znajomy z pokoju wychodzi do domu i oczywiście cieszę się z tego powodu, ale jest mi smutno, że go ze mną nie będzie. Wiem, to egoistyczne, ale po prostu bardzo lubię jego towarzystwo. Poprawił mi już niejednokrotnie zły nastrój i tym razem też tak było, wręczył mi prezent i pojechał z rodzicami do domu na zasłużony odpoczynek.  Wieczorem tego samego dnia z odsieczą przybywa jedna z moich  małych szpitalnych koleżanek i wraz ze swoją mamą wprowadzają się do nas. Ciąg dalszy chemioterapii to ta sama senność, ten sam ból, coraz większe cierpienie ... Wszystko mnie boli ... Czuję, że nie wytrzymam fizycznie i psychicznie... Zbliża się Dzień Dziecka, a że chemię rozpoczęłam planowo, ostatnią dawkę dostaję właśnie w ten dzień i tym samym jest to moja ostatnia chemia. Jestem tak szczęśliwa, że nie potrafię tego opisać słowami. Jeszcze jeden dzień, ciąg dalszy płukanki i już następnego dnia jadę do domu !!! Hurra ! 
zaczarowana126

czwartek, 4 lipca 2013

Wakacje !!!!

Tak dawno nie zaglądałam na bloga, ale obiecuję w najbliższym czasie nadrobić moje zaległości.  



 Klinika.

Niestety po ostatniej chemioterapii w domu spędziłam tylko cztery dni i już we wtorek znowu zawitałam w progi klinki... Tak, czyż to nie piękna perspektywa weekendy majowego ? ? ? Na doatek moje wyniki były słabe, a ja borykałam się z jednym ze skutków ubocznych chemii... Mimo wszystko przed chemią nie było aż tak źle. Jak zawsze odwiedzała mnie i wspierała rodzina oraz znajomi. Chemię rozpoczęłam w terminie wcześniej zaplanowanym, a także w doborowym towarzystwie. Niestety tak dobrze nie było już, gdy rozpoczęłam 5 cykl chemioterapii... Pogoda niestety także mnie nie zadowalała, było niesamowicie gorąco, mimo tego, że w trakcie zażywania leków i tak miałam wrażenie, że się palę od środka, to uczucie ciepła na sali dodatkowo potęgowało moje uczucie, zmęczenie, ból... Łatwo nie było, ale kto powiedział, że będzie łatwo ? Nie obyło się bez "atrakcji" i "niekontrolowanych akcji"... Znowu płukanki, Messna, Metoclopramid, Alexan, Holxan, Endoxan, Metotrexan itd., czyli taki mój "stały pakiet". . . Całe szczęście dni szybko mijają i już w poniedziałek jadę do domu !!! Nieopisana radość, bo jak się nie cieszyć z takiej wiadomości. Kolejna przepustka !

Dom.  
W domu jak zawsze było super. Spędziłam tam aż 9 cudownych dni. W ich trakcie spotkałam się z przyjaciółką. Był pierwszy spacerek, ale cóż nic to dobre nie trwa długo... Już wkrótce trafiam do szpitala na następny długi weekend... cdn. 

Teraźniejszość
Zaczęły się wakacje, a po nich nowa szkoła... Sama nie mogę w to uwierzyć. Moje świadectwo było zadowalające, egzaminu ze względu na swoją chorobę nie pisałam, ponieważ byłam z nich całkowicie zwolniona. Kolejny semestr i znowu nauczanie indywidualne. Dostałam się do wybranej przeze mnie szkoły. Wakacje się rozpoczęły i jest super. Nadrabiam zaległości ze szkoły, spotykam się z przyjaciółką, ostatnio nawet weszłam do jednego sklepu i dzisiaj znowu odwiedzę może jakiś sklep. Kończę, bo muszę przygotować się do wyjazdu. cdn...
zaczarowana126 

sobota, 22 czerwca 2013

Szaleństwo !!!

 Nastał kolejny słoneczny dzień. Pogoda jest śliczna. Marzę tylko o tym, by zjeść loda i popływać w jeziorze, ale cóż w tym roku będą mogła sobie pozwolić jedynie na to pierwsze :) Zdrowie jest ważniejsze, mimo wszystko, choć czasami tak trudno jest mi się powstrzymać od codziennych (kiedyś wręcz "rytualnych" ) przyjemności. Mimo to uśmiecham się, bo wiem, że dostałam od kogoś tam na górze drugą szansę, może na zmienienie czegoś, a może siebie... tego sama nie wiem. 


Z głową w chmurach ... 

Dzisiaj czyste szaleństwo, oczywiście związane z modą. Przymierzanie ubrań, porządki w szafach, przeglądanie blogu kapucziny :) no i oczywiście czasopism InStyle, Grazia, Hot, oglądanie nowych okładek Vogue. Nowe trendy, modny look...Sprawdzam pocztę, a nawet tam wiadomości o nowych przecenach, promocjach... 
Czyżby sklepy mnie wołają ? :D Aż tak się za mną stęskniły ? :D       
Ja tęsknię za nimi o wiele bardziej. Kocham zakupy <3 

Nowe stylizacje... Już niedługo witajcie zakupy !!! 
BUTY, SUKIENKI !
Sprawa priorytetowa !!! 


SZPITAL 

Szybszy powrót do szpitala, spadek wyników... Chemia zaczęta z pięciodniowym opóźnieniem. Wersja pozytywna ? Nie sądzę ...  
Zaczynamy czwartą chemię, jest już ciepło, a nawet gorąco... Chemia przychodzi z coraz większym trudem..  METOTREXAT, ENDOXAN, ALEXAN, HOLOXAN, CYTARBINA, CYKLOFOSFAMID... CIĄGNIE SIĘ TO ZA MNĄ DO TERAZ. Chemia i tym razem była bez "nieprzewidzianych sytuacji kryzysowych", ale mimo to nie czułam się najlepiej. Byłam senna, cała obolała, a na dodatek działała chemia i sterydy co oznaczało częstą zmianę nastrojów... co wiązało się z kolei z krzywdzeniem innych. Na dodatek w tym czasie odeszła z klinki moja ulubiona rezydentka, która się mną zajmowała :(  Coś jeszcze dobiło mnie bardziej, a mianowicie była to perspektywa zostania w szpitalu na dłużej i pobyt na chirurgii... celem mojego pobytu tam była moja dalsza diagnostyka, kiedy już przyjęłam kilka chemii ... Kolejny pobyt na sali operacyjnej, już trzeci i  nie ostatni... Na szczęście wracamy tego samego dnia do klinki i następnego dnia jedziemy do domu po nową energię. Ładujemy baterię !!!



piątek, 21 czerwca 2013

Trzecia, a więc będzie połowa...

"Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie-przyjaciel." 
Menander


Kolejny raz ...
Szpitalne ujęcie numer 3

No tak, kolejna chemia. Tym razem w pokoju ekipa składająca się z samych dziewczyn. I się zaczyna... matotrexat, alexan, holoxan, endoxan, płukanki itd. Nie była to "dobra" chemia... Czułam się okropnie... Odliczałam dni do końca, z resztą jak zwykle. Starałam się tylko nie myśleć o bólu, przeszywającym mnie na wskroś, nudnościach... Brnęłam dalej, mimo, że nie wiedziałam czy dam radę, czy wystarczy mi na tyle sił... Chyba bez wsparcia rodziny i przyjaciół, znajomych nie dałabym rady. Dopiero teraz przekonałam się ile znaczę i dla kogo. Cierpienie spowodowało też, że chyba szybciej dorosłam, dojrzałam... psychicznie. Wiem teraz, że nie mogę na wszystko się zgadzać, że muszę walczyć o swoje, wtedy ... wtedy właśnie się zwycieża.!


Chemia ta rozpoczęta i skończona była zgodnie z planem i moim protokołem. Hurra ! Za mną już 3 chemia ! Jest połowa.! Uciekłam czym prędzej z mamą ze szpitala do domku, a tam spędziłam 4 dni... niestety tylko 4 dni... Szybki powrót do szpitala, spadek wyników... hm. norma ? Może coraz bardziej brakuje mi sił... Na szczęście mój przyjaciel jest ze mną na sali... niestety jak się później okazuje nie na długo... 

In my house !
Patrzę przez okno i widzę piękne słoneczko, wietrzyk kołyszę listki drzew... Piękny widok. Temperatura 30 + stopni... upał. Jak jest taka pogoda nie czuję się najlepiej, ale cóż mogę na to poradzić... wypijam dziennie hektolitry :D picia, chłodzę się przy wiatraczku... Wieczorem, gdy jest troszkę chłodniej chodzimy na spacery. Goście byli i odjechali... Już za nimi tęsknię, a minęła dopiero godzina od ich odjazdu. Dam radę, bo muszę... W poniedziałek scyntygrafia, mam nadzieję, że uzyskam remisję. Modlę się o to codziennie. Tak bardzo boję się wznowy... żyję z dnia na dzień, teraz robię to na co mam ochotę, jeżeli oczywiście to nie zagraża mojemu zdrowiu. Ostatnio był zakupowy szał, bo jak mówiła Marilyn Monroe "Pieniądze szczęścia nie dają. Dopiero zakupy" :D i tym optymistycznym akcentem kończę mój dzisiejszy post :)
zaczarowana 126

wtorek, 18 czerwca 2013

Cherry ! 

cd. Kolejna ... 

Tak, po 9 dniach pobytu w domu musiałam wrócić do szpitala. Pobyt w domu był niesamowity, ale myśl, że tam wracam już nie była taka cudowna. Trafiłam na szczęście na mojego ulubionego sąsiada z pokoju i prawie całą chemię mnie wspierał i rozśmieszał. Później, gdy poszedł uśmiechnięty na przepustkę byłam na sali z  uroczym bobaskiem. Co do kolejnego cyklu chemii, hm... pierwsze trzy dni były w miarę dobre. Samopoczucie nie było najgorsze, a nawet apetyt mi dopisywał. Nie było także "nieprzewidzianych sytuacji kryzysowych". Niestety kolejne dwa dni nie były już tak "ciekawe". Mimo wszelkich przeciwności losu zakończyłam kolejny  cykl chemii i mogłam wrócić do domu.  Tam spędziłam całe DWA TYGODNIE !!! Było super ! Mimo tego, że nie mogłam sobie na nic pozwolić, nic zrobić to i tak czułam, że żyję... ciąg dalszy moich szpitalnych losów już wkrótce...

Teraźniejszość.!   

Dzisiaj dzień na +. Było bardzo pozytywnie. Wczoraj powrót ze szpitala, a obecnie oczekiwanie na kolejne badanie. Już niedługo pozostaną mi tylko kontrole. Ach, jak cieszę się z tego powodu. W szkole też jest okey. Zbliża się wystawianie ocen i mimo pobytu w szpitalu myślę, że będzie dobrze. Za chwilkę spodziewam się gościa, a ostatnio odwiedziłam moją przyjaciółkę i spędziłam z nią fantastyczne trzy godziny. Zrobiłam też w ostatnim czasie zakupy przez Internet i sprawiłam tym sobie ogromną frajdę. Mimo tych zakupów ciągle nie mogę doczekać się wejścia do sklepu  odzieżowego lub chociażby zwykłego "spożywczaka". Trwa jeszcze dieta wątrobowa, co prawda już nie tak rygorystyczna, ale zawsze dla mnie "smakosza" pesymistyczna... Czekam mnie jeszcze usunięcie cewnika centralnego i kolejna wizyta na chirurgii. 
DAM RADĘ, MIMO WSZYSTKO !!! 
zaczarowna126 


sobota, 8 czerwca 2013

Sweet dream !
                                                                                                                                                            SIEMKA !

Pierwsza wizyta w domu!!!

Ojej, nie uwierzycie, ale już po pierwszej chemii byłam w stanie jechać do domu, czyli około 150 kilometrów. Mimo, iż ledwie żyłam, a gdy dojechaliśmy do domu nie mogłam wejść po schodach... byłam szczęśliwa. TAK. SZCZĘŚLIWA ! ! ! Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że aż tak bardzo może cieszyć mnie powrót do domu, nie żebym codziennie po szkole nie cieszyła się, że jestem w domu, ale to nie było takie szczęście jak wtedy ! 9 dni, aż 9 dni w domu.... istne szaleństwo :)     

I pojawia się  tęcza...


Mój pokój niebieski ? Jak to się stało ? :D To kolejna niespodzianka rodziców :) no i oczywiście nowe meble, do tej pory zmieniłam już prawie cały styl ... jeszcze kilka drobiazgów i to będzie prawdziwe cacko. Dobrze, dość o tym, wracam do spraw ważniejszych. ZDROWIE. Mimo, iż w domu nie czułam się rewelacyjnie, to i tak było super ;)   cdn. dzisiaj czas wziąć się za lekcje ! 
wybaczcie, ale dzisiaj bez zdjęcia :* 

środa, 5 czerwca 2013

Muffins everywhere !

Who 
is 
the 
cookies 
from
 the 
cookie's 
jar ? 
:D 

Nastrój bardzo, wręcz pozytywny, gdyby nie zmęczenie, ale damy radę ! 
Mam nadzieję, że dziś na blogu pojawią się goście. Zapraszam !
Wstałam dzisiaj o 5.30, tak o 5.30 !!! Tylko po to by zjeść płatki z mlekiem :D szalona ja :D
Teraz ciąg dalszy mojej historii szpitalnej...


Pierwsze dni..
tak pierwsze dni było okropnie trudne, ale to był dopiero początek. Wiedziałam, że dam radę, bo mam wsparcie, bo muszę...
Dwa tygodnie ciągłych badań. W głowie mętlik. TK.MRI.PET.USG.MORFOLOGIA.ELEKTROLITY. SCYNTYGRAFIA.DIETA WĄTROBOWA... tysiące słów.. ehhh. Pierwsza noc-sama. izolacja. Druga noc-omdlenie. Trzecia noc-codzienność.   Promieniowanie. Codzienne odliczanie. 6 cykli. Pół roku.
Pierwsza chemia...
Istne piekło. 6 dni ciągłego podłączenia (chemia + kroplówki płuczące). Dni bez humoru, ciągłe spanie, brak apetytu, bóle głowy, nudności, ledwo żyłam...Dobrze, że w tak trudnych chwilach była ze mną moja kochająca wspaniała mama... NIE WYOBRAŻAM SOBIE BEZ NIEJ ŻYCIA!!!  ciąg dalszy niebawem kochani :)

wtorek, 4 czerwca 2013

I can fly...

                                                     Hej, hej, hej ! 

 Dzisiaj dzień ogólnie niezbyt interesujący, gdyby nie pomysł do założenia bądź jak kto woli utworzenia mojego pierwszego w życiu bloga. Wrażenia bardzo pozytywne, mam nadzieję, że dalsze prace na blogu również. Blog tak mnie zainspirował, że postanowiłam dodać post, który w całej swej okazałości opiszę moje dzisiejsze wrażenia, uczucia, inspiracje...

Wczoraj tuż po powrocie do domu byłam wykończona, ale perspektywa dzisiejszego dnia ucieszyła mnie, bo jak się nie cieszyć bo długim pobycie w szpitalu, o czym wkrótce już dużo, dużo więcej...  

Wszystko zaczęło się w grudniu ubiegłego roku, z pozoru banalna sprawa odmieniła całe moje życie, cały obecny rok, wszystkie moje przyjemności i obowiązki odeszły w zapomnienie tak jakby ktoś wziął moje życie w dłonie i postanowił, że coś w nim poprzestawia...

Zachorowałam. Tak. Nigdy nie chorowałam... i nagle pojawiło się tysiące pytań:"Dlaczego akurat ja ?", "Dlaczego na raka ?" ... W głowie tysiące myśli na sekundę... i ciągle w głowie "CO TERAZ ? " Szybko musiałam się otrząsnąć z moich zawirowań, bo już tego dnia, gdy poznałam diagnozę trafiłam do kliniki onkologicznej. Tam przerażenie, nowe miejsce, nowi ludzi... Pytanie:" Czy dam radę ?"

Jako szesnastoletnia dziewczyna doświadczyłam bólu, cierpienia, niezrozumienia, zdziwienia, zacofania ludzi, pamiętam każdą ludzką twarz, gdy widzieli mnie w maseczce lub bez włosów  ... Tak doświadczyłam tego wszystkiego, ale doświadczył też ciepła, miłości, przyjaźni i dopiero teraz wiem co w życiu jest naprawdę ważne... 

Więcej jutro. Wykończona dzisiejszym dniem.Zadowolona z powrotu do RAJU.  
                                                                                                                                                Zaczarowana126

Pierwszy wpis :)

Witam !

Od dzisiaj mam bloga, więc proszę o odrobinkę wyrozumiałości. Co do dzisiejszej notki to nie będę się rozpisywać, bo mam jeszcze dużo zajęć na blogu, ale chociaż krótka notka z pierwszego dnia. Blog jest o mnie, moim życiu, rodzinie, znajomych... Ogólnie dużo się dzieję, więc na pewno będzie o czym pisać.
Zaczarowana126   

PS:Moim zdaniem nutka akurat opisująca mój dzisiejszy nastrój...


 

Ucieknijmy...<3