poniedziałek, 20 stycznia 2014

Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą...

Na blogu nie było mnie bardzo długo... Powód, hm... śmierć kogoś bardzo mi bliskiego...
W ciągu jednej chwili zawalił mi się cały świat, ten świat, który tak misternie budowałam po wszystkich cierpieniach związanych z chorobą... 
Odeszła moja przyjaciółka, mój autorytet... Ktoś kto pomógł mi to wszystko przetrwać...
Minęło już 27 dni, a ja wciąż o niej myślę...
Odeszła w Wigilię, czas dla mnie niezwykły tak samo jak i ona sama...
W tym świątecznym okresie pożegnałam jeszcze znajomego z oddziału i małe dzieciątko mojej koleżanki...
Wciąż nie mogę zrozumieć dlaczego przegrali, byli i są najsilniejsi z najsilniejszych...
I jak powiedział Józef Tischner:"W momencie śmierci bliskiego uderza człowieka świadomość niczym nie dającej się zapełnić pustki...", tak było właśnie ze mną... 
Sama świadomość, że odchodzi człowiek jest dla mnie bolesna, a jeśli jest to na dodatek śmierć bliskiej mi osoby, moje serce nie potrafi normalnie bić...    
I z tym niespokojnym biciem serca kończę mój post, bo moje drżące ręce nie potrafią napisać słów, które są głęboko ukryte w moim sercu... 
zaczarowana126